Ucieszyłem się, gdy Wojsław ze Stworz zgodził się udzielić tego wywiadu, dzięki czemu mogliśmy przybliżyć czytelnikom ten interesujący projekt z Polski. Rozmowa z redaktorem naczelnym S. oraz uosobieniem Stworz – W. Niebawem dostępna również w wersji słowackiej.
Cześć, Wojsław! Minęło trochę czasu od naszego pierwszego kontaktu. Zdaje się, że nastąpił on gdzieś w 2011 roku? Jak wspominasz ten okres i co się od tamtej pory zmieniło?
Witaj, Stanisławie, tak, myślę, że to był 2011 i osiem lat zajęło nam spotkanie się osobiście – do tego na obcej ziemi! Cóż, wtedy wszystko było inne i wspomnianego roku byłem dość blisko uśmiercenia Stworza w celu realizacji innych dążeń. Mój inny projekt, Ludola, zdobywał wówczas pewną popularność, byłem zdecydowany wyprowadzić się z rodzinnego miasta, dużo się działo. Ostatecznie jednak wyszło inaczej, dużo się wydarzyło, ale myślę, że wszystkie – a było ich dużo i same były duże – zmiany wyszły na lepsze. Przyszłość jest otwarta.
Stworz jest bardzo aktywny, zespołem czy raczej projektem. Wydaliście 6 albumów plus kilka Splitów i kompilacji. Jak znajdujesz na to czas? Przyznam, że kilka wydawnictw mnie ominęło.
Niby tak, ale te wydawnictwa powstały na przestrzeni blisko 13 lat, więc to nic wielkiego nawet zwróciwszy uwagę, że między 2010, a 2013 nie zrobiliśmy praktycznie nic. Nagrywam muzykę kiedy poczuję taką potrzebę, a czuję ją rzadko. Niemniej dość często myślę o różnych koncepcjach i ideach oraz o tym, jak przekuć je w muzykę. Dlatego też, kiedy nadchodzi odpowiedni czas, to wszystko po prostu płynie naturalnie. Od pewnego czasu pracuje nad wszystkim samodzielnie co pozwala zaoszczędzić masę czasu – nie muszę czekać na innych ani tracić czasu na dyskusje czy wprowadzanie poprawek itd. Wszystko idzie sprawnie.
Po raz pierwszy zetknąłem się ze Stworzem poprzez album Synowie Słońca. 9 lat później wychodzi Mój kraj nazywa się śmierć, album nieco bardziej klimatyczny i sentymentalny. Jak byś porównał te dwa albumy?
Obydwa powstały w zupełnie odmiennych epokach i warunkach. Przykładowo, wszystkie utwory z „SS” (hehe) zostały skomponowane na długo przed nagraniem albumu, podczas gdy w przypadku „Mój kraj…” było odwrotnie – całą muzykę skomponowałem nagrywając ją. Ponadto dziś mam o wiele jaśniejszą wizję tego co chcę uzyskać czy przekazać. Dawniej było w tym dużo emocji wyrażanych w chaotyczny, nieuporządkowany sposób – wystarczy spojrzeć na chujową oprawę graficzną „SS”, nie mam pojęcia czemu taką wybraliśmy. Niemniej dalej lubię ten album muzycznie. Myślę, że oba albumy dają jakieś wyobrażenie o czasie, w którym powstały. Miałem nieco ponad 20 lat gdy powstało „SS”, więc i muzyka była – podobnie jak ja – nieco naiwna.
W twoich tekstach da się ostatnimi czasy wyczuć wiele melancholii i poczucia beznadziei. Na przykład – „Cóż po żyznych ziemiach, gdy nikt ich nie kocha?” „Będę tęsknotą w Twych samotnych oczach”, a w szczególności na ostatnim albumie. Czy odzwierciedla to pesymizm w Twoim światopoglądzie?
Niewiem.Zwróćuwagę, żena Cóżpożyznychziemiach…? teksty były raczej optymistyczne, z kolei na Wołosożarach – nawet jeśli były niezbyt optymistyczne, to niosły jakąś, hmm, nadzieję. To kwestia cyklicznego pojmowania całości czasu, wszystko co ma swój zenit, ma i swój nadir. Zamiast pesymizmu nazwałbym to raczej sceptycyzmem wobec pewnych spraw, które ostatecznie i tak zmierzają do domknięcia się w cyklu, czy tego chcemy czy nie. Ale te teksty nie są jakoś szczególnie osobiste, powiedziałbym wręcz, że są dość uniwersalne jako poetycki wyraz tego co miedzy człowiekiem, ziemią i niebem.
Od wielu lat współpracujesz z Werewolf Promotion – polskim podziemnym labelem. Czy miałeś jakieś inne oferty na wydanie muzyki, a może myślałeś o „czymś większym”? Wiesz, o wydaniu przez dużą wytwór nię itd…
Przez lata dostałem całą masę ofert wydania albumów Stworza. Niektóre były całkiem interesujące, inne wręcz przeciwnie. Mnóstwo pochodziło z Ameryki Południowej, heh. Było też kilka ofert, na które się zgodziłem, ale nigdy nie doszły do skutku z winy labeli. Osobiście raczej się nie zastanawiałem nad żadnymi „wielkimi wytwórniami”. Współpraca z WP jest bardzo wygodna i przebiega bardzo gładko, oczywiście zawsze można byłoby zrobić więcej dla promocji itd. ale zasadniczo jestem zadowolony z tego co wypracowaliśmy przez lata i myślę, że będę to kontynuował.
Kilka lat temu spytałem cię czy zamierzasz zagrać jakieś koncerty i odpowiedziałeś wówczas coś w stylu: „nie będę grał dla pijanych, skretyniałych metalowców”. Czy to wciąż aktualne? Co ogólnie sądzisz o scenie metalowej?
„Nie będe grał dla pijanych, skretyniałych metalowców”(śmiech). A tak poważnie, sposób pracy nad Stworzem realizowany przez ostatnich 9 lat zwyczajnie eliminuje możliwość jakiegokolwiek grania na żywo, ponieważ – nie licząc kilku najnowszych utworów – większość muzyki z ostatnich albumów była komponowana podczas jej nagrywania. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że nie mam pojęcia jak ją zagrać. A rozbieranie tych utworów na kawałki i uczenie się riffów po kolei to jakieś nieporozumienie i brak mi jakiejkolwiek motywacji, żeby się w tym babrać. A co do sceny metalowej – nie mam pojęcia, w Polsce tak zwana współczesna „metalowa scena” to głównie konfidenci, pozerzy i liberalne przegrywy, sądząc po ich słowach i działalności, więc kogo to obchodzi. Oczywiście, mamy wyjątki od tego w podziemiu, bla bla bla, wiadomo, o co chodzi. Niewiele się u mnie zmieniło – dalej żyje w oddaleniu od tego.
Czego słuchasz ostatnio? Co wpadło ci w ucho?
To zależy, ostatnimi czasy poruszam się głównie samochodem, stąd większości muzyki słucham w nim i jest to w większości Black metal, ale w zależności od nastroju i pory dnia wrzucam też jakiś ambient, ścieżki dźwiękowe z gier lub filmów albo neofolk itd., i po prawdzie ostatnio głównie tego typu rzeczy. Z kolei w domu to już inna sprawa, rzadko słucham tam metalu. Preferuję coś „nastrojowego” do puszczenia w tle, stąd znów głównie ambient, ścieżki dźwiękowe z gier i filmów lub neofolk (śmiech). Jeśli pytasz o konkretne zespoły, to sam nie wiem, kooperacyjny album Majdanek Waltz/Vintersolverv/The Noctulians był świetny, podobał mi się też debiut Dross Delnoch i nowy album Ofdrykkja, podobnie jak płyty fińskiego Ruumisto. Więcej w tym momencie nie pamiętam, ale pewnie znalazłby się jeszcze jakieś rzeczy, które przykuły moją uwagę.
Zdaje się, że duży wpływ ma na ciebie muzyka BBH! Nagrałeś kowery Forest oraz Temnozor (ten drugi nie był wprawdzie częścią BBH, ale Kaldrad był jednym z muzyków). W zeszłym roku w pewnym miejscu w Europie odbył się festiwal poświęcony jego pamięci. Wieszcoś o tym?
Coś tam wiem, wiem też o pewnych Słowakach z pewnego webzina, którzy chyba też coś tam o tym wiedzą (śmiech). Faktycznie BBH miało na mnie duży wpływ i nadal uważam, że BBH i TTF były ucieleśnieniem tego, czym Black metal powinien być. Bez zbędnego pierdolenia, kompromisów, oświadczeń i oglądania się na nikogo, nawet jeśli to wszystko to w dużej mierze młodzieńcza rebelia. Przy tych kapelach dzisiejszy Black metal to kpina, szczególnie nowoczesny, grzeczny metal przepraszający wszystkich, którzy mogliby się poczuć urażeni ich muzyką.
Jak wiadomo chociażby z twoich tekstów, ale także innych działań, aktywnie udzielasz się jako rodzimowierca. Osobiście uważam, że w 90% przypadków u zespołów pagan metalowych to tylko wizerunek, a ich członkowie wcale nie wierzą w Bogów lub jakąkolwiek wyższą siłę, lub też ograniczają się do prymitywnych stwierdzeń, że Bogowie to tylko personifikacje sił przyrody. Jaka jest Twojaopinia?
Jasne, ale to nie ogranicza się tylko do metalowców, również ludzie określający się jako „rodzimowiercy” bardzo, bardzo często okazują się być zwykłymi, liberalnymi normikami, którzy szukają czegoś nietuzinkowego i niszowego w życiu. Oczywiście, rodzimowierstwo jest z gruntu dla „normalnych ludzi”, ale mm na myśli, że zbyt często tacy normalni ludzie zwyczajnie nie są w stanie zaakceptować, iż jest to religia, z kompletnym światopoglądem, obrzędowością, nakazami i dogmatami. Ileż to razy słyszałem, że jesteśmy „jak katolicy” bo nie jesteśmy jakimiś hipisami, dla których rodzima wiara to pląsy w kwietnych wiankach i cykanie sobie „słowiańskich” fotek na Instagram. Myślę, że wśród pagan metalowych kapel jest z tym nawet gorzej, bo zakładają one zarabianie kasy i nabijanie sobie popularności, siłą rzeczy kosztem jakiejkolwiek duchowości. Ale i tak nie ma nic zabawniejszego niż wielcy rodzimowiercy przerażeni na śmierć określeniami typu „etniczny”, które z miejsca wywołują u nich skojarzenia z Hitlerem i tym podobnymi chochołami. W Polsce mamy marginalną, ale głośną grupkę takiego badziewia, które odmawia rodzimej wierze jej… rodzimości. No wiesz, mamy przecież XXI wiek, jesteśmy wolni, co ty, jesteś jakimś zacofanym faszystą żeby mieć jakieś wartości? Niemniej, Bogowie istnieją i mają wpływ na świat, wszystkie tradycyjne kultury świata to wiedziały i starały się odnaleźć w tym harmonię i swoje miejsce. To niepodlegadyskusji.
Tak, masz rację. Wielu z współczesnych ludzi uważa, że “słowiańskie pogaństwo” to jakaś negacja religii (głównie chrześcijańskiej). I tak jak mówisz, nie zdają sobie sprawy, że „pogaństwo” to także religia i nie można jej sprowadzać do jakichś „personifikacji natury”. Nie jest to także rekonstrukcja historyczna czy życie w wiecznym urazie do innej religii. I tu moje następne pytanie: co sądzisz o dzisiejszym chrześcijaństwie?
Zasadniczo – nic. „Mądrzy” ludzie ze „współczesnej sceny” już i tak mają mnie za katola, bo śmiem nie podzielać ich infantylnych, naiwnych poglądów na społeczeństwo, ale powtórzę po raz wtóry, że mam większy szacunek do prostego człowieka szczerej wiary choćby chrześcijańskiej, żyjącego – czy też próbującego żyć – w zgodzie z wartościami swoich dziadów, niż do bieda ateistów wojujących z chrześcijaństwem poprzez metal. Oczywiście, pisze to w pewnym uproszczeniu. Samo chrześcijaństwo jako takie mnie zwyczajnie nie zajmuje. Wbrew twierdzeniom różnych płaczków, Polska jest dość liberalnym państwem jeśli chodzi o religię i osobiście nigdy nie odczułem żadnej presji pod tym względem. No chyba, że ktoś dostaje bólu dupy o krzyż wiszący w urzędzie, który tak wielce go oburza, że musi lecieć walczyć z tym w Internecie. Skoro znakomita większość ludzi w jakiś sposób uznaję tę religię za swoją i się do niej odwołuje, trudno. Naprawdę wolę to niż zateizowane społeczeństwa Zachodu. Spengler pisał, że chłop jest wieczną istotą ludzką, a jego duchowość, niezależnie od aktualnie wyznawanej religii, jest starsza niż wszystkie religie. Ten cytat podsumowuje moje poglądy, nawet jeśli za chłopa dziś podstawimy po prostu zwykłego człowieka.
Napisałeś książkę o słowiańskim rodzimowierstwie. Jakie książki czytasz ostatnimi czasy? I saw many publications released on this topic, for example from Rafal Merski. Did you read these ones?
Trzy książki, gwoli ścisłości (śmiech). Czytam głównie Sci-Fi i liteaturę piękną z XIX i XX wieku, zwłaszcza tą traktującą o życiu chłopów lub niższych klas. Aktualnie czytam jednak o wojnie Irańsko-Irackiej oraz powieści z cyklu o Orsinii autorstwa Ursuli K. Leguin. Co do publikacji rodzimowierczych to znam książki Rafała, ale poza nimi niewiele się w Polsce takich prac ukazało. Oczywiście, co jakiś czas czytam artykuły i inne publikacje odnośnie etnografii itd. w celu poszerzenia zakresu wiedzy na ten temat, ale aktualnie nas niczym takim nie siedzę.
Na Słowacji mamy takie zjawisko jak “Słowiańsko-aryjskie Wedy”. Stanowi to miks New-ageowego nonsensu z rodzimą wiarą słowiańską, do tego dochodzi mocna pro-rosyjska propaganda i antysemityzm, a także pogląd jakoby Słowianie przybyli na Ziemię tysiące lat temu statkami kosmicznymi. Czy coś podobnego istnieje w Polsce?
Mamy coś takiego jak zwolennicy „Wielkiej Lechii”, czyli domniemanego imperium polskiego istniejącego przed 966 rokiem. Imperium to, wedle różnych szacunków, zajmowało praktycznie cała Europę, handlowało z Rzymem – w skrajnej wersji miało nawet kolonie w Amerykach i w ogóle dało początek wszystkiemu na świecie. Brednie te są oparte na sfałszowanych kronikach i nadinterpretacji zwykłych faktów historycznych, a także zwykłej obliczonej na zysk szarlatanerii. Dużo ludzi się na to nabiera, a książki na ten temat wydaje niegdyś szanowane i znane wydawnictwo. Nie zagłębiałem się w to zanadto, więc nie wiem jakie dokładnie zapatrywania mają „Turbolechici”, jak się ich nazywa, ale antysemityzm czy antyklerykalizm są jak najbardziej obecne i silne w tym ruchu – zwłaszcza to drugie. Problem polega na tym, że dla laika to jest często nie do odróżnienia od rodzimowierstwa. Sami rodziowiercy zaś poświęcają masę czasu na dementowanie lub wyśmiewanie tego gówna na grupach na FB co i tak spełza na niczym. Lepiej by zrobili rozwijając własne struktury tak, aby stali się po prostu atrakcyjniejsi, bo walka z takimi ruchami to strata czasu i energii – nie do wygrania. Ale przyznam, że średnio jestem w tym temacie. Wedy aryjsko-słowiańskie chyba nie dotarły tu w takiej postaci jak to wygląda w Rosji, ale ten element przewija się i u „Turbolechitów”. Inna sprawa, że wśród „zwykłych” rodzimowierców jest wystarczająco dużo debili i bez tego.
Wspomniałeś o sytuacji politycznej w Polsce i chrześcijaństwie. Niektórzy wyobrażają sobie, że Polska to ultrakatolicki kraj, w którym Kościół sprawuje rządy. Taki pogląd lansowany jest przez metalowych celebrytów jak choćby Nergal z Behemoth. Także zachodnie kraje UE i liberalne malują obraz Polski czy Węgier jako dyktatur. Czy jako zwykły obywatel z Olsztyna albo jako osoba z kręgów muzyki metalowej podzielasz taki pogląd?
Polska codzienność na poziomie ulicy jest liberalna jak wszędzie. Ten wizerunek rzekomej dyktatury zawdzięczamy wyłącznie zdradzieckim politykom, którzy nie mogą pogodzić się ze stratą władzy, zdegenerowanym celebrytom jak ten, którego wspomniałeś oraz elitom, nie mogącym zrozumieć ani się pogodzić z polską rzeczywistością zwykłego człowieka. Oraz pożytecznym idiotom wyżej wymienionych grup. Naprawdę niewiele się zmieniło od czasów poprzedniego rządu, ale jakoś wtedy nikt nie mówił o „dyktaturze”. Polskie społeczeństwo jest religijne i konserwatywne w pewnych aspektach życia i raczej liberalne w innych i podejrzewam, że tak samo jest w Słowacji czy gdziekolwiek indziej we wschodniej Europie. Być może jesteśmy bardziej odporni na truciznę, którą tak ochoczo pije Zachód, ale na pewno nie jesteśmy odporni całkowicie. Zachodnia prawica i konserwatyści lubią widzieć wschodnią Europę jako bastion religii, wysokich standardów moralnych, tradycyjnych wartości itd. i do pewnego stopnia jest to prawda również dla Polski, ale jako tutejszy nie byłbym aż tak optymistyczny. Większość klasy średniej z dużych miast jest tak samo zdegenerowana jak wszędzie, a elity i tu sączą tę samą truciznę. Oczywiście trochę upraszczam temat, ale rozumiesz co mam na myśli.
A teraz temat, który może być dość niewygodny. W późnych latach 90 i wczesnych dwutysięcznych było w Polsce mnóstwo zespołów RAC oraz BM, które (ogólnie rzecz biorąc) fascynowały się Trzecią Rzeszą. Natomiast z punktu widzenia Polski okupacja hitlerowska była drugą, albo i pierwszą, po okupacji komunistycznej, największą katastrofą narodową. Co sądzisz o tym zjawisku, czy jesteś w stanie to jakoś wyjaśnić?
Myślę, że postkomunistyczna i patologicznie kapitalistyczna rzeczywistość tamtych czasów stanowią pewną odpowiedź, aczkolwiek nie ma co uogólniać, bo nasłuchałem się różnych wyjaśnień od różnych osób z różnych środowisk. Po tylu latach jest też inna optyka tych wydarzeń, podczas gdy doświadczenie komunizmu było nadal żywe. Notabene, w przedwojennej Polsce też mieliśmy ugrupowania narodowo-socjalistyczne (np. Partia Narodowych Socjalistów czy Polska Partia Narodowo-Socjalistyczna) i to takie, które odcinały się od Niemców, a nawet uważały, że ci ukradli oryginalnie polski pomysł – ich ideolodzy odwoływali się np. do XIX-wiecznej Gminy Narodowo-Socjalistycznej Limanowskiego czy słów Mickiewicza o tym, że socjalizm aby stać się wszechludzkim, musi wpierw stać się narodowym. Aczkolwiek wątpię, że skini w latach 90. o tym słyszeli.
Na koniec powiedz jakie masz dalsze plany ze Stworzem?
Dalej wydawać albumy. W tym roku ukaże się kilka mniejszych wydawnictw, być może także pewna kompilacja, zobaczymy. Znów zaczynam dryfować w stronę nieznanych szlaków, co może oznaczać narodziny czegoś nowego, czas pokaże.
Ostatnie słowa należą do ciebie. Życzę ci powodzenia w tworzeniu i liczę, że znów spotkamy się jak tylko ta zaraza przeminie.
W zasadzie ta zaraza to błogosławieństwo. Bezlitośnie ukazała wszystkie wady i słabości liberalnych demokracji i zupełną bezużyteczność transnarodowych tworów typu UE czy ONZ. Ponadto, cała ta sytuacja podkreśliła tylko wagę podstawowych struktur społecznych jak rodzina czy lokalna wspólnota, pokazując jasno, że współczesny styl życia może je zastąpić tylko powierzchownie. Widać wyraźnie na jak kruchych podstawach zbudowana jest nasza cywilizacja, jak nietrwałe są więzy trzymające ją w ryzach. Całkiem możliwe, że wyjdziemy z tego nieco lepsi jako społeczeństwo, przynajmniej w jakimś stopniu.
Súvisiaci rozhovor:
Interview with Stworz (English version)
No pacz. Wszyscy to idioci i debile. Ja jestem mondry, UE jest be, ten to pożyteczny idiota, tamten to zabił, chłop jest prosty i nie jest debilem bo.jest prosty i bogowie istniejom. Ja pierdole…